poniedziałek, 12 października 2015

Po pierwsze - Zabijaj (swoje maski, swoje osobowości)!

Czas się przyznać. Niestety - nie lubię ludzi, męczą mnie ich kształty, zwyczaje, charaktery. Męczy mnie nawet Cioran, nawet Bukowski. Nie same jednostki jednak najbardziej męczą. To są tylko bulwy, ukwiały, wykwity. Męczy mnie ludzka grzybnia, matrix. Pattern, siateczka tych durnych założeń, ta tępa nadbudowa. Wesołe zasady podziału, logika przewidywalności zgodnie z którą ktoś kto ma władzę będzie miał więcej władzy i... wszystkiego. Ktoś kto posiadł coś będzie miał więcej tego i... tamtego. Ktoś komu dano będzie brał. Kiedy bóg stwarzał świat to się pewnie o mało nie zesrał, żeby coś naskrobać czego jeszcze sam nie znał i takie jest z grubsza założenie ewolucji - zmiana, z takim jakby podtekstem niepewności - zmieniam, bo nie wiadomo co będzie. A człowiek - człowiek nie, człowiek to "wystawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu". A zasada mordu? Bataille, chyba jedyny myśliciel godny szacunku w przypływie gniewu i rozpaczy. On tego chyba dotknął - ja sam nieustannie morduję swoje osobowości-maski, codziennie wykwitają nowe. Czyli zasada mordu - po pierwsze zabijaj!

Zabijaj swoje maski, swoje wygody, jedyne do czego jesteś stworzony przez boga, który jeśli był doskonały to nie mógł stworzyć durnej określoności. Więc jedyne co masz robić to zabijać siebie w sobie i wtedy jesteś jak bóg, możesz tworzyć, dopiero wtedy możesz myśleć o układaniu świata. Ale człowiek tak nie robi, woli pomniki, tylko że o pomniki zawsze ktoś się później potyka, pomniki skandalizują, są głupie bo nie dość, że zakłamane wyolbrzymieniem to marnują, wręcz pożerając przestrzeń i czas, ducha i materię. Pomnikami są niestety wszystkie nieuchwytne założenia, czyli nie te przeciw którym się buntujesz ale te, które prowadzą twoje ręce, twój język, twoją mimikę, twoją wygodną dupę i inne części ciała i społeczeństwa, a później przechodzą w ludzką grzybnię, która rozrasta się i wrasta w mózgi jeszcze nienarodzonych. Oni będą musieli z nią walczyć bo w końcu zacznie być toksyczna nie do wytrzymania. Będą wybuchały bezsensowne rewolucje bo twoja dupa była za ciężka, twój łeb zbyt zgrabnie zszyty z wycinanek z telewizorów internetu, twoje ręce zbyt szybko sięgały po bezsensowne przyjemności. Miałeś gówno w głowie i mnożyłeś gówna na świecie z jednego durnego powodu, bo uważałeś, że twoja maska jest tego warta.