poniedziałek, 26 marca 2012

Muszę przecież jakoś żyć

"To paradoks godny uwagi, że w czasach szczytowego dostatku materialnego i najwyższych osiągnięć techniki żyjemy targani lękiem, podatni na depresję, niespokojni o to, jak nas widzą inni, niepewni trwałości i jakości swoich przyjaźni. Rzucamy się w wir zachłannej konsumpcji, a nasze życie społeczne skarlało albo w ogóle nie istnieje. Z powodu braku niekrępujących kontaktów towarzyskich i satysfakcjonującego życia uczuciowego szukamy pocieszenia w jedzeniu, wpadamy w obsesję zakupów i wydawania pieniędzy albo uzależniamy się od alkoholu, narkotyków, leków psychotropowych." (R. Wilkinson, K. Pickett, Duch Równości.Tam gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej, W-wa 2011)

Dziś w radiu Tok.fm Zbigniew Hołdys bronił squatersów wyrzuconych ostatnio z zajmowanego przez nich miejsca gdzieś w pięknej naszej stolicy. Powiedział bardzo ciekawą rzecz - że na świecie wszystko jest już czyjeś, na wszystkim leży już czyjaś łapa, dzielimy już nawet działki na księżycu. Tymczasem wciąż rodzą się nowe pokolenia, które chcą myśleć po swojemu, żyć po swojemu, zmieniać świat. Niczego jednak nie mogą zmienić (oprócz siebie), niczego nie mogą już zdobywać, gdyż wszystko czyjeś jest. Jedyny systemowo konstruktywny komunikat jaki do nich dociera to - schyl kolego karku, upodobnij się do nas mentalnie, pracuj tak, jak ci powiemy a będziesz taki jak my (posiadacze). "Pracuj tak, jak ci powiemy" - jak gdyby znali tajemnicę przyszłości. Co do tego jednak, że ktoś tak łatwo, w tym czasie, "gdy gotowe są wszystkie teatry", pozakładane wszystkie fundacje, agencje, potworzone koncerny medialne etc. powtórzy drogę sukcesu tworzenia, jak ci na szczycie młodzi mają uzasadnione wątpliwości.

Wracając jednak... Zbigniew Hołdys to również stanowczy głos za ACTA, za własnością intelektulaną kontrolowaną przez osoby prawne, co wydaje mu się pewnie jedyną formą ochrony jego praw autorskich, bez których oczywiście mógłby podzielić los squatersów. Ta sprzeczność, mimo której nadal lubię pana Hołdysa (bo pomimo sprzecznych stanowisk nie jest on cynikiem) jest sprzecznością, która jest w każdym, kto musi na siebie i swoją rodzinę zarabiać handlując na światowym targu próżności jaki nam nastał w tych schyłkowych dniach, dniach systemowego kryzysu kapitalizmu : ). Wielu przecież powtarza formułę "muszę jakoś żyć" żeby uzasadnić swoje postępowanie od przejadania się do puszczania z torbami (jakimś posunięciem na giełdzie) tysięcy rodzin, które wzięły kredyty...

Jakkolwiek kiedyś to "muszę jakoś żyć" było modulowane przez czynniki sprawiające, że tylko nieliczni mieli na tyle wolności i oleju, aby stać przed wyborami niosącymi destrukcję dla wielu, dla tysięcy - tak teraz, w czasach skrajnego przykładu wolności jednostki, a mianowicie terroryzmu - coraz więcej ludzi może manipulować na giełdzie, kleić dżingle na yt, dosypywać czegoś do ujęć wody, naciągać w Internecie na skalę globalną (ciekawe by było badanie zliczające serwisy naciągackie), kleić domowym sposobem materiały wybuchowe itd. Co więcej, coraz więcej z nas ma też bodźce do gniewu i coraz mniej katalizatorów społecznych.

W tym kontekście strategia "muszę przecież jakoś żyć" nabiera apokaliptycznego wymiaru.

4 komentarze:

  1. A ja tej sprzeczności nie lubię i nie rozumiem. Zacytowana wypowiedź z Tok FM interesująca, w dużej mierze zgadzam się z tym tokiem rozumowania. Jednak ta ACTA... Skoro deklaruję, że jakaś postawa jest wartościowa, a jednocześnie pokazuję swoimi działaniami, że jej nie stosuję, bo mi się nie opłaca, to jest cynikiem w moich oczach. Nie można mówić ludziom - walczcie z systemem no chyba, że jesteście jego częścią, to wtedy go brońcie :) Czy gdzieś popełniam błąd?

    Slowikozofia.pl -Rozważania o wolności i ateizmie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Hołdys nie jest ani cynikiem, ani człowiekiem słownym, wpada w jakąś dziurę, którą starałem się opisać. Dziura ludzi fałszywych uważających się za prawych - a inaczej mówiąc ludzi "myślących realnie". Opierających swoje myślenie bardziej o istniejące regulacje niż wartości. Też tej sprzeczności nie lubię, szczególnie w naczym kraju jest uważana za standard. Ale żeby zasłużyć na miano cynika trzeba chyba łamać jakieś wartości ogólnie szanowane, tymczasem tą wartością ogólną u nas jest "przecież muszę jakoś żyć".

      Usuń
    2. Może faktycznie cynizm nie jest tu dobrym słowem. W praktyce Hołdys chyba jest pragmatykiem, ale jednocześnie powołującym się na jakieś wyższe idee... nie wiem, nie wiem :) pewnie tylko on sam wie, czym się kieruje :)

      Usuń
    3. Właśnie, ja się boję, że wszyscy tacy jesteśmy w tym systemie, na tym się on opiera. System światopoglądowy, zwany kapitalizmem, czy neoliberalizmem, pierwszą zasadą jaką nam wpaja to bycie "pragmatycznym kapitalistą", a jak już wpoi to się okazuje, że bycie czymkolwiek innym lub czymkolwiek więcej jest niemożliwe. Nie zmieniając go pomagamy głodującym, chorym a nasza pomoc okazuje się obłudą jeśli nie dążymy do zmian systemowych. Wczoraj jedna ze sqatersek w radiu mówiła, że dopiero niepracując ma czas pomagać dzieciom z okolicznych środowisk patologicznych, udzielać się na radach jakichś i uczestniczyć w życiu obywatelskim w pełnym tego słowa sensie.

      Usuń