środa, 25 stycznia 2012

Chory rozsądek, wstyd i poczucie skuteczności

found on ffffound.com
 Politycy niczego się nie wstydzą (no może prócz stroju) bo nie mają przed kim. Społeczeństwo jest tak solidnie wykształcone i wychowane, że nie zauważa choćby i nieskończonego szeregu nielogiczności, nie piętnuje za otwarty bełkot okraszony nabzdyczeniem. Wręcz przeciwnie - szeroka droga nabzdyczenia, otwarte uwielbienie władzy i chory rozsądek to przepustki do kariery. I oczywiście tych w Warszawie już nie zmienimy bo lata praktyki czynią mistrza, co widać w argumentacji: podpiszemy (ACTA), bo to nic nie zmienia. Prawie codziennie spotykam się z podobną argumentacją i w pozapolitycznej rzeczywistości, co świadczy o tym, że przyszłych polityków też nie zmienimy, bo już zapóźno - zdążyli zasięgnąć wzorów.

Oczywiście trochę przesadzam... jednak jest w tym wiele wątków. Choćby wątek psychologiczny w sprawowaniu władzy i wątek edukacyjny. Czy naprawdę potrzeba szeregu utytułowanych (profesorów, generałów, biskupów) i ustawienia ich gęsiego aż oplotą planetę, żeby udowodnić komuś, że argumentacja "podpiszemy, bo to nic nie zmienia" jest "niepokojąca"? Czy to tresura edukacyjna tworzy w Polsce takie pokłady przywolenia na bezwład umysłowy?

Jakiś czas temu poznałem wypowiedź Tadeusza Kutza, w której błyskotliwie stwierdzał, że wśród naszych warszawskich polityków panuje mentalność szlachecka oparta na rozdwojeniu języków i elitaryźmie. Nie jest to nawet cynizm ale mentalność pańska - ja władza, ty - motłoch. Ja wiem, ale nie powiem. Ty rób, co ci każę. Ten mechanizm psychologiczny jak łatwo zauważyć uniemożliwia swobodny przepływ informacji. Stąd trzeba wydawać coraz większe pieniądze na agencje, rady, specjalistów i koła gdzie zasiadają uznani i obeznani, gdzie zrzeszają się znamienici. Elitaryzm pączkuje, nic się nie zmienia.

Paradoksalnie traktowanie obywateli jak niepiśmiennych troglodytów bierze się z ich samoponiżenia i uwielbienia jakie wyrażają dla oznak i przymiotów władzy (profesorskiej, biskupiej, generalskiej, biurokrtycznej). I kiedy taki miłośnik zostaje np. biskupem powiela ten schemat na swoich współplemieńcach. Jesteśmy społeczeństwem silnie shierarchizowanym pod względem poczucia samodzielności i skuteczności. Nawet tak zwani właściciele małych i średnich firm to często ludzie nie umiejący myśleć w kategoriach skuteczności obywatelskiej. Bo, po prostu, poczucie skuteczności obywatelskiej jest kojarzone jedynie z formalnymi stanowiskami władzy (nauczyciel, pani w okienku, premier) nie jest natomiast kojarzone z siłą argumentów. Tak, nic dziwnego, prawda? Przecież wszystko jest tak skomplikowane, że tylko specjaliści mogą zdecydować. A dlaczego nie przyjdzie nam do głowy żądać od nich wyjaśnień? Dlaczego nie upraszczamy tego co skomplikowano, żeby nas podzielić i rozproszyć? Nie wiemy jak...? I wstyd nam, że nie wiemy, więc milczymy? Karmimy elity nabzdyczeniem, wzmacniamy ich autyzm, sprawiamy, że czują wstyd (jednak), że jeśli nie podpiszą (tego, co i tak nic nie zmieni) to świat ich uzna, o zgrozo, za piratów!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz